Brukseli można wiele zarzucić. Jest zakorkowana, zatłoczona, brudna, na ogół deszczowa, koszty życia są wysokie i co gorsza - widnieje na liście miast, w których prawdopodobieństwo wystąpienia ataków terrorystycznych jest bardzo wysokie. Ale bez narzekania! Każdy kij ma dwa końce. A moje pierwsze wrażenie po przeprowadzce jak widać ciągle się utrzymuje.
Oto subiektywna top lista pozytywów, za które polubiłam Brukselę*:
1. ARCHITEKTURA - to pierwsza rzecz, która po przyjeździe do stolicy Europy zrobiła na mnie największe wrażenie. Miejska zabudowa pełna wysokich kamienic - trochę jak w Londynie, trochę jak w Paryżu, każda inna, ale obok siebie tworzą spójną całość. We wnętrzach duże okna, wysokie sufity, przestrzeń. A miasto, choć tknięte przez wojnę, zostało pięknie odbudowane - widać, że rewitalizacja traktowana jest jak opłacalna inwestycja. Nowoczesność nie gryzie się z historycznymi monumentami.
2. WYDARZENIA - bo Bruksela to miasto, które nie śpi. Jestem przekonana, że w bogatej agendzie każdy znajdzie coś dla siebie - koncerty, wystawy, seminaria, festiwale. Jedyne co może nas w tym aspekcie ograniczać to czas i chęci. Swego czasu pobiłam swój rekord i w trakcie jednego miesiąca wzięłam udział w 15 spotkanio-konferencjach - ot, sposób na jesienną chandrę.
3. NA PIESZO WSZĘDZIE BLISKO - po pierwsze nie warto wierzyć mapsgoogle - wiele odległości zdaje się być przeszacowanych i trasa okazuje się być o wiele łatwiejsza do przejścia niż rzecze nam to elektorniczny przyjaciel. Po drugie w godzinach porannych i wczesno-wieczornych nie warto wsiadać do autobusu bo trasa, która powinna zostać pokonana w 20 minut może zająć nam nawet 40 minut (Bruksela jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast w Europie, wiele ulic jest jednokierunkowych co powoduje okrężną drogę do celu). Po trzecie spacerowanie jest zdrowe i Bruksela sprzyja takowym praktykom. Polecam, wzmocnienie mięśni nóg po pokonywaniu pagórkowatej powierzchni miasta- gwarantowane.
4. LUDZIE - można to lubić lub nie, ale dla mnie to zdumiewające jak wielu różniących się od siebie wyglądem, kulturą, religią i językiem ludzi mieszka w tym samym mieście. Tak bardzo od siebie odmienni, z różnych powodów, szukamy swojej przestrzeni. Jestem świadoma, że ta różnorodność wiele razy powoduje konflikty i jest przyczyną policyjnej interwencji, ale nie spotkałam się z tym osobiście. Tutejszą społeczność postrzegam jako toleracyjną... i chcę ją tak postrzegać.
5. PRZYPADKOWO NAWIĄZANE ROZMOWY - zazwyczaj bardzo inspirujące. Za granicą zdarzają mi się częściej i dodatkowo podnoszą poprzeczkę bo zmuszają do przełamania bariery językowej. To bardzo rozwojowy podpunkt.
6. SZACUNEK DLA CZASU I INNYCH - tutaj czuć większa swobodę, ogólnie panujący luz. Kawiarnie są pełne roześmianych osób lub samotników popijających trunek i wpatrujących się ze spokojem przed siebie. Jest czas na celebrację i odpoczynek. Szacunek dla innych, w szczególności dla pieszych, którzy mają pierwszeństwo zawsze gdy zbliżają się do przejścia.
7. SŁOŃCE - bo jeśli już wyjdzie zza chmur, nigdy nie umknie mojej uwadze. To jest właśnie ta kategoria drobnostek, które zawsze cieszą. Dla mnie to tak ogromny pozytyw, że byłabym w stanie poświęcić słońcu osobny wpis na blogu :-)
*Bruksela da się lubić, ale Wrocław i tak pozostaje w moim sercu.
Oto subiektywna top lista pozytywów, za które polubiłam Brukselę*:
1. ARCHITEKTURA - to pierwsza rzecz, która po przyjeździe do stolicy Europy zrobiła na mnie największe wrażenie. Miejska zabudowa pełna wysokich kamienic - trochę jak w Londynie, trochę jak w Paryżu, każda inna, ale obok siebie tworzą spójną całość. We wnętrzach duże okna, wysokie sufity, przestrzeń. A miasto, choć tknięte przez wojnę, zostało pięknie odbudowane - widać, że rewitalizacja traktowana jest jak opłacalna inwestycja. Nowoczesność nie gryzie się z historycznymi monumentami.
2. WYDARZENIA - bo Bruksela to miasto, które nie śpi. Jestem przekonana, że w bogatej agendzie każdy znajdzie coś dla siebie - koncerty, wystawy, seminaria, festiwale. Jedyne co może nas w tym aspekcie ograniczać to czas i chęci. Swego czasu pobiłam swój rekord i w trakcie jednego miesiąca wzięłam udział w 15 spotkanio-konferencjach - ot, sposób na jesienną chandrę.
3. NA PIESZO WSZĘDZIE BLISKO - po pierwsze nie warto wierzyć mapsgoogle - wiele odległości zdaje się być przeszacowanych i trasa okazuje się być o wiele łatwiejsza do przejścia niż rzecze nam to elektorniczny przyjaciel. Po drugie w godzinach porannych i wczesno-wieczornych nie warto wsiadać do autobusu bo trasa, która powinna zostać pokonana w 20 minut może zająć nam nawet 40 minut (Bruksela jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast w Europie, wiele ulic jest jednokierunkowych co powoduje okrężną drogę do celu). Po trzecie spacerowanie jest zdrowe i Bruksela sprzyja takowym praktykom. Polecam, wzmocnienie mięśni nóg po pokonywaniu pagórkowatej powierzchni miasta- gwarantowane.
4. LUDZIE - można to lubić lub nie, ale dla mnie to zdumiewające jak wielu różniących się od siebie wyglądem, kulturą, religią i językiem ludzi mieszka w tym samym mieście. Tak bardzo od siebie odmienni, z różnych powodów, szukamy swojej przestrzeni. Jestem świadoma, że ta różnorodność wiele razy powoduje konflikty i jest przyczyną policyjnej interwencji, ale nie spotkałam się z tym osobiście. Tutejszą społeczność postrzegam jako toleracyjną... i chcę ją tak postrzegać.
5. PRZYPADKOWO NAWIĄZANE ROZMOWY - zazwyczaj bardzo inspirujące. Za granicą zdarzają mi się częściej i dodatkowo podnoszą poprzeczkę bo zmuszają do przełamania bariery językowej. To bardzo rozwojowy podpunkt.
6. SZACUNEK DLA CZASU I INNYCH - tutaj czuć większa swobodę, ogólnie panujący luz. Kawiarnie są pełne roześmianych osób lub samotników popijających trunek i wpatrujących się ze spokojem przed siebie. Jest czas na celebrację i odpoczynek. Szacunek dla innych, w szczególności dla pieszych, którzy mają pierwszeństwo zawsze gdy zbliżają się do przejścia.
7. SŁOŃCE - bo jeśli już wyjdzie zza chmur, nigdy nie umknie mojej uwadze. To jest właśnie ta kategoria drobnostek, które zawsze cieszą. Dla mnie to tak ogromny pozytyw, że byłabym w stanie poświęcić słońcu osobny wpis na blogu :-)
*Bruksela da się lubić, ale Wrocław i tak pozostaje w moim sercu.